Poprzednia
dyrektorka miała rację mówiąc, że Biała była ewenementem na skalę regionu i
kraju. Chyba nigdzie w publicznej jednostce budżetowej nie dochodzi do takich
sytuacji jak tu. A mamy tu nagromadzenie istnych cudów: podwójne pensje za tę
samą pracę dla nauczycieli oddelegowanych do pracy w gimnazjum w Lӧcknitz plus
do tego jeszcze delegacje; wykonywanie w tym samym czasie dwóch umów o pracę w
przypadku szefa kuchni będącego równocześnie nauczycielem praktycznej nauki
zawodu; funkcjonowanie obok umów o pracę umów – zleceń podczas gdy pracownicy
nie są w stanie stwierdzić jakie czynności w ramach tych dodatkowych umów
wykonywali, ponadto wszechobecne dodatki specjalne nawet po 1000 złotych
miesięcznie, z których klasyfikacją nawet PIP nie jest w stanie sobie poradzić
, bo nie wiadomo za jakie dodatkowe czynności zostały przyznane. A do tego
jeszcze była pani dyrektor, która mieszka w szkole, choć z oświadczenia
majątkowego wynika, że ma własnościowe mieszkanie wzywa ogólnoregionalne media,
żeby pokazać święte oburzenie, że nowa pani dyrektor zablokowała jej całodobowy
dostęp na teren szkoły.
Na
początku roku przez Police przetoczyła się ogromna fala wzburzenia w związku z
planem odwołania partnera życiowego byłej dyrektorki z pracy w niemieckim
gimnazjum, którego powodem miała być li tylko zemsta nowej dyrektorki. Dopiero
przy okazji tej awantury policzanie, ale też nauczyciele Białej dowiedzieli
się, że za tę pracę nauczyciele oddelegowani do Lӧcknitz mają podwójne
wynagrodzenie – w Polsce zgodnie z kartą nauczyciela i w Niemczech – zgodnie z
umową polsko – niemiecką o przejęciu przez stronę niemiecką odpłatności za
nauczanie w Niemczech. Ponoć wcale nie chodzi o ten dodatkowy zarobek (bo to
tylko ok. 1000 euro miesięcznie). Na marginesie warto jednak zaznaczyć, że
partner życiowy byłej dyrektorki otrzymał pracę w Niemczech w 2004r. zaraz po
tym jak Beata Golisowicz objęła funkcję dyrektora szkoły i i chyba do tej pory
nie ma certyfikatu w zakresie znajomości języka niemieckiego.
Realizacja
projektu Niemiecko-Polskiego Gimnazjum w Lӧcknitz opiera się na podpisanym w
1994r. porozumieniu. Zasady i organizację szkoły dla obu partnerów – polskiego
i niemieckiego - określił m.in. Szczeciński Kurator Oświaty. 20 lat temu
powstanie szkoły wyprzedziło o epokę nie tylko istniejące prawo oświatowe, ale
także stosunki polsko-niemieckie i europejskie (dopiero 10 lat później Polska
stałą się członkiem Unii Europejskiej). Był to nowatorski projekt w skali
kraju.
Młodzież ZS
ucząca się w Lӧcknitz funkcjonuje w dwóch systemach edukacyjnych – polskim i
niemieckim. W ZS są umieszczeni w klasach Gimnazjum nr 6 (1GN, 2GN, 3GN) i w
Liceum Ogólnokształcącym (1 LN, 2LN, 3LN). W szkole niemieckiej każda z tych
klas jest podzielona na 2 lub 3 inne, które są klasami EDPG. Powiat niemiecki
pobiera subwencję oświatową na tak podzielone klasy – czyli na polskich uczniów
również.
A jak jest z
Powiatem Polickim i subwencją? Czy także (podwójnie) ją pobiera? Tak, i to mimo
próśb B.Golisowicz o znalezienie rozwiązania tej sytuacji. B.Golisowicz prosiła
władze Powiatu, by to zmienić, ponieważ stwarza to właśnie wrażenie podwójności
i dla uczniów, i dla nauczycieli. Ale Powiat Policki nie chciał i nadal nie
chce zrezygnować z tych klas po stronie polskiej i zgłasza je do subwencji. To
skutkiem takiego działania nauczyciele muszą funkcjonować w arkuszu
organizacyjnym po polskiej stronie, a wg prawa szkoła musi delegować tak
zatrudnionego nauczyciela, co skutkuje opłatą delegacji za odcinek za granicą
(przy czterech wyjazdach w tygodniu – około 200zł miesięcznie). I tak też pani
dyrektor A.Markowicz-Narękiewicz zatrudniała od 1 września 2014r. nową
polonistkę – Annę Krypień. Ale jak widać – nowej pani dyrektor wolno, a
B.Golisowicz można to wytknąć. A jak na ironię akurat M.Chmielewski został
wytypowany do pracy w Niemczech nie przez B.Golisowicz, ale jednomyślnie przez
innych nauczycieli (dokument w załączeniu). Ciekawe, czy tak też było w wypadku
pani Krypień, czy raczej została wskazana jednoosobowo przez dyrektora? Cóż,
takie fakty nie mogą się znaleźć w tendencyjnym artykule – nie pasują do jednej
z góry przyjętych tez. Tak jak sprawa certyfikatu – do nauczania języka
polskiego i innych polskich przedmiotów nigdzie nie jest wymagany certyfikat z
języka niemieckiego.
Autor artykułu
próbuje wzbudzić najniższe instynkty u czytających – pokazać: zobaczcie jak
poplecznicy Golisowicz mieli dobrze. Pomija przy tym fakt, że Powiat zna zasady
funkcjonowania nauczycieli (nadal stosuje je pani dyrektor
Markowicz-Narękiewicz) i je całkowicie akceptuje, ponieważ przynoszą korzyści
finansowe dla budżetu Powiatu. Taki system zatrudniania nauczycieli obowiązuje również dla nauczycieli niemieckich zatrudnionych w Polsce (w ZS także).
Autor artykułu,
a może autorka, tak bardzo chce zdyskredytować B.Golisowicz, że nawet dobrze
nie przeczytał/a oświadczenia majątkowego, a już wyciąga wygodne dla niego/niej
wnioski. Nie zauważył, że oświadczenie ma datę 31 sierpnia 2013r. i tego, że
mieszkanie zakupione jest w całości na kredyt. Nie przewidział też, że było
zakupione dla córki, która wtedy nie miała po prostu tzw. zdolności kredytowej.
Ponadto, okazało się, że nowa pani dyrektor szuka sposobu usunięcia B.
Golisowicz z zajmowanego mieszkania. Warto też dodać, że B.Golisowicz mieszka w
szkole od 1992r. i zawsze miała przejście do szkoły, nie tylko jako dyrektor.
Korzystała z niego tylko w razie potrzeby, a na pewno nie zaryzykowałaby
wejścia tamtędy po 1 września 2013r. – ludziom na pewnym poziomie nie trzeba
nawet tego mówić (ponadto w szkole jest alarm). Zamurowanie nie było konieczne,
zwłaszcza bez uprzedzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz